Przez pomyłkę nieco przedłużyłyśmy sobie wyprawę i zrobiłyśmy porządną rozgrzewkę pomyliwszy ścieżki zamiast iść w stronę Hydroelektrowni wspięłyśmy się na wysoki szczyt po krętych, stromych schodach- myślałyśmy że to skrót a okazało się że musiałyśmy się wracać do początku trasy.
Po pokonaniu 13 km leśnej drogi wzdłuż torów kolejowych dotarłyśmy do hydroelektrowni a następnie taksówką (za jedyne 5 soli) do Santa Teresa. Tu złapaliśmy busa do Santa Maria. Po raz kolejny miałyśmy okazję przejechać się drogą grozy :)
Droga z Santa Teresa do Santa Maria nie został utwardzona. Wiedzie przez zbocza gór na bardzo dużych wysokościach. Składa się z dziesiątek zakrętów- na każdym ma się wrażenie że auto zaraz spadnie w przepaść. Kierowcy raczej nie przejmują się kiepskimi warunkami na drodze. Nie wywołuje ona na nich większego wrażenia i jadą po niej jak po najlepszej autostradzie.
W wielu miejscach przez drogę przepływają wodospady. Auto musi przejechać przez strumień wody. Po większym deszczu droga bywa nieprzejezdna.
Po dotarciu do Santa Maria złapałyśmy busa do Cusco. Była to najwolniejsza podróż naszego życia- ale grunt że bezpieczna i do celu :)
Miłe wiadomości. ;) MiT
OdpowiedzUsuń